niedziela, 14 sierpnia 2011

Św. pamięci Spokój

Zgnilizna kipi, olbrzymie bąblaste purchawy uwalniają nieprzerwanie jej fetor. Pył, kurz, brud, pleśń, grzyb, fekalia, szpinak i zsiadłe mleko byczą się dookoła, fermentują tworząc swój własny, najpaskudniejszy gatunek jabola.

Frank szwajcarski wariuje.

Nudności, wymioty. Opuchnięty alkoholem mózg i spalone, zdyszane płuca. Wieczne zblazowanie. Poranne marzenie o dalszym śnieniu w aurze codziennej śpiączki. Trupie spojrzenia nieznajomych. Obcych. Obcy to obcy. Każdy to świnia: ten pewnie pedofil, ten, zaraz koło śmietnika, ostatni menel, ta to kurwa jest, a ci dwaj to pedały. Jesteś biedny? To weź się kurwa do roboty frajerze, obszczymurze!

Ludzie w nic nie wierzą.

Ćma miota się jak oszalała - żarówka smoli jej skrzydełka. Uwalnia się jednak, obija o ściany, by trafić tam gdzie dosięgnie ją moja gotowa do mordu dłoń. Pac! Bęc! Pum! Paf! I koniec. I nic. I nie ma.

Idioci są wśród nas. Może nawet przed lustrem?

Dobrze, że są tacy... tacy bogaci, cudownie wspaniali, śnieżą uśmiechem i nie prószą włosami, niezbyt czarni, niezbyt żółci, całkiem zieloni pod skórą swoich pozszywanych prostokątów... oni są przecież tacy... szczęśliwi prawda? No przecież nie ma takich, co tak nie chcą.

Są.

Trzynastolatek załatwił nożem swoją matkę.
Blake zarobi na książce o swojej gnijącej żonie.
Amy Winehouse nie żyje - równie sztywna jak i Lepper.
***
A ja wciąż zastanawiam się kto ma lepiej. O!

sobota, 6 sierpnia 2011

Shame

Jest mi wstyd. Jak można przerazić się czymś tak niecodziennie znakomitym? Dlaczego coś, czego odkrycie powinno cieszyć, napawa mnie strachem? Ta myśl ciąży i kąsa jak stado wygłodniałych komarów. W chwili, gdy pogodziłem się, że Ten Aspekt mojego życia wymaga czasu i cierpliwości, okazuje się, że może i nie muszę czekać, że mogę To mieć - teraz. Tak też rzucam się między powinnością dopełnienia możliwego scenariusza tej historii, która ma już swój początek, a zupełnego zaniechania Sprawy. Pod pozorem rozwagi mogę uciec tak jak zwykłem to robić. Powiem sobie, że Tego Typu Sprawy wymagają więcej czasu, zaangażowania i dbałości (z którą u mnie zawsze było krucho). Jednak nie ważne jak bardzo uwierzę w swoje zapewnienia, to gdzieś za tym skryje się świadomość dopuszczenia się po raz kolejny tchórzostwa. Co gdybym zaryzykował? Nie wiem. To rzecz z rodzaju tych niezależnych tylko ode mnie. Gdy nie mogę czegoś kontrolować, napełnić sytuacji wyłącznie sobą i swoim optymizmem, zaczynam dostrzegać ciemne strony.

Intuicja, czy rozwaga? Tchórz, czy realista? Rzeczywiste odczucie, czy zwyczajna wybujałość mojej wyobraźni.

Nie powinno być źle. Powinno być po prostu dobrze, ale nie zbyt dobrze.