Może rzeczywiście jestem chory. Cały ten burdel niepoukładanych myśli to wynik jakiegoś popaprania w mózgu, czy życiorysie. Jestem w stanie się z tym pogodzić, z tym brakiem samoświadomości i fałszywą, jak się okazuje, obecną tożsamością. Chętnie też spróbuję przy wsparciu jakichś medykamentów ustabilizować się, znormalnieć i w tę zwyczajność uwierzyć. Póki co dalej patrzę na to jak na doświadczenie i przyznaję, z nadzieją myślę o tym, że koniec końców okaże się, iż rzeczywiście coś we mnie jest. Coś różnego i innego, co pozwoliłoby zobaczyć w sobie osobę, która jest w stanie patrzeć niecodziennie i niebanalnie, aby w podobny sposób wydalić te obserwacje, uprzednio ubierając je w nietuzinkowe słowa. Marzy mi się nieszczęśliwa historia, tak samo jak figlarna epopeja, w której każdy jest uśmiechnięty - pełną gębą zabawny. Ale nic z tego. Nic nie będzie, kiedy szary zacznie być nie tylko moim ulubionym kolorem odzieży. Co jak wleje się w każdą komorę mózgu mieszając w sobie biel i czerń? Wszystko zacznie być złe albo dobre, a dyskusja stanie się zbędna. Co, gdy zaczną szarzeć ulubione przedmioty? Czy blasku i kolorytu nabiorą te na sklepowych półkach? A kiedy szadź ludzkich opowiadań pozatyka mi uszy? Czy na zawsze przestanę słyszeć, ziewając i uśmiechając się nerwowo?
Obym wiedział kiedy przerwać eksperyment, oby jeszcze później, coś nienormalnego i społecznie nieakceptowalnego chciało przeze mnie przemówić, wywrzeszczeć światu, że można w nim żyć nie przystając na jego warunki.
poniedziałek, 28 listopada 2011
wtorek, 22 listopada 2011
May it happen
Jeśli nikt
wiedziałby
nic
Jeśli wszystko byłoby
tylko nasze i pomiędzy
nami działające
To? Czy? Stałoby się?
Jeśli byłoby wspólną
ucieczką od świata
i ludzkich języków
to? czy?
Stało się.
Już milion razy.
Tam gdzie dzieje się wszystko
i gdyby potrafiło
mogłoby ukraść moje życie.
Chociaż raz...
niech rzeczy się dzieją
niech ludzie będą
odważni
niech się dzieje
a nie bywa
Bywanie to w końcu
domena
Dominików.
wiedziałby
nic
Jeśli wszystko byłoby
tylko nasze i pomiędzy
nami działające
To? Czy? Stałoby się?
Jeśli byłoby wspólną
ucieczką od świata
i ludzkich języków
to? czy?
Stało się.
Już milion razy.
Tam gdzie dzieje się wszystko
i gdyby potrafiło
mogłoby ukraść moje życie.
Chociaż raz...
niech rzeczy się dzieją
niech ludzie będą
odważni
niech się dzieje
a nie bywa
Bywanie to w końcu
domena
Dominików.
sobota, 19 listopada 2011
Kośprawy
Istny dramat
bez fatum
rzecz jasna
w końcu mamy
XXI wiek
Gdy żyje się w przeświadczeniu o znikomym istnieniu gombrowiczowskiej Gęby u siebie, ucieka się przed Gębami i Pupami innych dwuŁydkowych istot.
Cyfra dwa
ma znaczenie
wreszcie
są alternatywy
Alternatywny jest mój obecny stan.
Czystość umysłu. Wciąż zadufana w sobie.
Ale czysta.
Jak wódka
jak CO2 w chmielu.
Nie lubię czystych.
Wolę te przegniłe
z wyrobionym smakiem
którym nic nie trzeba
prócz konsumpcji.
Uwielbiam przyprawy
używanie ich kosztuje
moją dłoń wiele wysiłku
jednakże.
Wszystko co napiszę
zabrzmi jak bezformie na siłę
a to zwyczajne odzwierciedlenie
dopingowanego alternatywą
umysłu.
A propos formy:
Rymy wymuszają
Niezdarnie w przód pchają
I gubi się gdzieś treść
Gdy liczba wersów sześć
Powaga idzie w chuj
Gdy formy łapie znój.
[i chuj?]
Tym oto idiotycznym fragmentem zakończmy post, w którym chciałem zauważyć, że lubię gdy kobieta, wie, iż nią jest i potrafi to wykorzystać.
czwartek, 17 listopada 2011
Od poranku po zmierzch
Spóźniony już śpiąc
na wpół zmotywowany
otrzepuję ciało ze snów
Goniąc tramwaj
uciekam przed dymem
Chwytam ciepłe dźwięki
przetwarzane z trudem
na uśmiech mobilizacji
Patrzę na ludzi i
zamiast wiedzy
chłonę ich opary
Struty przez nich
chodzę i odbija mi się
na wymioty zbiera
Ale wciąż
Mniej lub bardziej
stabilny
Nie tracąc czasu
jestem w pracy
Tam
ludzka nieudolność
niechęć leniwa
sprytna żonglerka czasem
który nie chce mijać
Ostatni
spacer przez miasto
Dym ucieka ode mnie
Ja od siebie odchodzę
na bezpieczną odległość
W cieple już
posilam się
Fekaliami
serwowanymi
Przez Was
z tym odurzeniem
Ogłupiony
Opatulam się
Kołdrą bezpieczeństwa
i wracam do miejsca
z którego codziennie
wyrywa trwanie
wtorek, 15 listopada 2011
Poszukiwacz
Drążę
pytam i dążę
kopię
Przedzieram się
przez tajemnice
tnąc poznaniem
kłamstwa
kalibrując prawdę
Czytam ludzi
na przemian
pakuję i wyciągam
siebie w czasie
rozmysłu, wyboru
ścieżek
Błądzę
gubię się i siebie
nawracam
Ale kopię
własną dziurę
głębię
okop poznania
grób?
prawda śmiercią
kuszącą kompasową igłę?
pnące kłamstwa widziadłem?
tępym narzędziem poznanie?
ludzie nienapisani?
a ja wcale realny?
ruch pozorem...?
"Nie wiem"
to za mało
Wiem, że się nie dowiem
i trwam
a prawda niech będzie śmiercią
śmierć jedyną prawdą
oby były
choć jednym krokiem w przód
pytam i dążę
kopię
Przedzieram się
przez tajemnice
tnąc poznaniem
kłamstwa
kalibrując prawdę
Czytam ludzi
na przemian
pakuję i wyciągam
siebie w czasie
rozmysłu, wyboru
ścieżek
Błądzę
gubię się i siebie
nawracam
Ale kopię
własną dziurę
głębię
okop poznania
grób?
prawda śmiercią
kuszącą kompasową igłę?
pnące kłamstwa widziadłem?
tępym narzędziem poznanie?
ludzie nienapisani?
a ja wcale realny?
ruch pozorem...?
"Nie wiem"
to za mało
Wiem, że się nie dowiem
i trwam
a prawda niech będzie śmiercią
śmierć jedyną prawdą
oby były
choć jednym krokiem w przód
niedziela, 13 listopada 2011
DaBum T S
Wygląda to śmiesznie
co niemiara
wykrzywianie twarzy do lustra
Istna przesympatyczna karuzela
zataczających się ludzi
Kalejdoskop świateł
w oparach dymu
dźwięczących zachrypiało
w natłoku wiwatów
Fiesta roztrzęsionych
nagich ciał
Śmietanka przepysznych
z klasą poprzebieranych cudaków
Śmiech na sali
Wiwat życie!
bo to wszystko zabawa,
po której ociera się łzy.
co niemiara
wykrzywianie twarzy do lustra
Istna przesympatyczna karuzela
zataczających się ludzi
Kalejdoskop świateł
w oparach dymu
dźwięczących zachrypiało
w natłoku wiwatów
Fiesta roztrzęsionych
nagich ciał
Śmietanka przepysznych
z klasą poprzebieranych cudaków
Śmiech na sali
Wiwat życie!
bo to wszystko zabawa,
po której ociera się łzy.
sobota, 12 listopada 2011
Sen o prawdzie
W odbiorze świata jesteśmy tak samotni, że trudno nie uznać całej rzeczywistości za sen. Sen jest nasz, zupełnie intymny, działający na zmysły tylko jednej osoby. Prywatny seans zazwyczaj z widzem w roli głównej. Tak jak i życie - to własne wydaje się być tym najbardziej istotnym. Nie da się go wymienić, pełne jest reguł i zasad, pełne innych stworzeń nam podobnych, ale często tak anonimowych, że można by je nazwać rekwizytami, czy częścią dekoracji. Nasz film o Nas. Twój film o Tobie. Mój film o mnie. To strasznie krzywdzące być tak ograniczonym, zmysłowo zamkniętym na jedno marne, losowo wybrane, ciało.
Ale może tylko mnie się wydaje? Może to mój sen, w mojej relacji, brzmi mało zrozumiale.
Ale może tylko mnie się wydaje? Może to mój sen, w mojej relacji, brzmi mało zrozumiale.
Subskrybuj:
Posty (Atom)