piątek, 30 września 2011

Przypislaniec

Narusz granicę
rozintymnij ją

Zdław gorycz
usmacznij ją

Otrzyj łzy
wyśmiesz je


O mnie
refleksjomyśl

Ze mną
życiomijaj

Dla mnie
szczęściokołysz

Przy mnie
czasosłódź




Przytul.


czwartek, 29 września 2011

The keyword

Wraz z nadejściem jesieni prócz liści spada mój nastrój, który przybiera, moją ulubioną, szarą barwę. Rzeczy będące wcześniej prostymi stają się trudne i wymagają coraz dłuższych refleksji. Wszelkie czyny żyją wyłącznie tchnieniem teoretycznym. Przenoszę swoje życie do nory zwanej jaźnią i znów, znów zaczynam gnuśnie penetrować rzeczywistość. Uciekam ze sceny i siadam w ostatnim rzędzie i z wytężoną uwagą przyglądam się, odtrącając nieprzyjemną myśl, że ktoś mógłby mnie na tą scenę wciągnąć. Ale z drugiej strony... może właśnie tego mi trzeba?

Słowo klucz takowych nijakich okresów to: przeczekać.

wtorek, 27 września 2011

Thinking in the rain

I nagle wszystko stało się klarowne, jak krople deszczu spływające po jego twarzy. Mknął przed siebie uciekając przed samym sobą, tym starym naiwniakiem, i przy każdym kroku dziękował za ten dosadny akt oczyszczenia w postaci nocnej ulewy. Nieistotne były przemokłe buty i dwie chlupiące w nich kałuże. Najważniejsze, że już wiedział kto jest kim. Na kim może polegać, a kto jest mu, pod maską przychylności i sztucznych uśmiechów, wrogiem. I w gruncie rzeczy szedł zadowolony, pomimo tak wielu toksycznych słów, których przyszło mu wysłuchać. Każdy inny człowiek byłby wściekły, czy też zrozpaczony. jemu wystarczały krople deszczu - już od dawna były substytutem łez. Nieumiejętność płaczu w łechtający sposób odczłowieczała go, czuł się, chociaż o taki szczegół, różny od całej pulpy ludzkich plemion. Jak zawsze też, w chwilach smutku, przypominał sobie za co siebie szczerze kocha. Powtarzał sobie, że jest inny, a wciąż taki sam, może tylko lepszy w pewnych kwestiach. Mile wypominał sobie, jak potrafi czuć otaczającą go aurę, z jaką lekkością wpadają mu w oczy niewerbalne znaki bliskich mu osób i, o ile chce, potrafi to wykorzystać, aby umilić im życie. Przeliczał również swoje wady, bo już sama ich świadomość stanowiła dla niego ogromny plus. I odchodził coraz dalej od ludzi, z samym sobą, ze swoim uwielbieniem na plecach, zapominał o innych bytach, aby ponownie na piedestale ustawić swój i wiedział..., że tak jak odchodzi teraz, tak kiedyś zniknie z poważania tych wszystkich, z którymi wiązał jakiekolwiek nici przywiązania.

środa, 14 września 2011

Little tragedy


Tak, ja też mam problemy, kłopoty i swoje małe tragedie.
Pewnie, że nie są widoczne - jestem mistrzem w manipulowaniu sobą, poza tym one w małym stopniu są związane ze światem zewnętrznym. A wewnątrz czuję, że nie jestem takim, jakim chciałbym się móc widzieć. Wymuszałem zawsze na sobie otwartość, znaczy się dziś tak mówię właśnie, że wymuszałem, a wtedy było to tak naturalne jak oddychanie. Dbałem o utrzymywanie różnorodności wśród ludzi, z którymi przychodziło mi obcować.
Od jakiegoś czasu wszystko diametralnie uległo zmianie - to mnie martwi - to jest mój prawdziwy problem. Nie wiem, zupełnie nie wiem kiedy narodziła się we mnie taka niechęć i alienacja. Fakt, iż nie potrafię wytłumaczyć procesu zachodzącego w własnym umyśle tylko umacnia moje zaniepokojenie. Jestem sobie obcy, gdy beznamiętnie patrzę w twarze, którym należy się chociaż cień uśmiechu, zwykłe proste "cześć". I katuję tak siebie, przechodząc koło ludzi całkiem mi znanych bez wzruszenia, ze świadomością tej powinności i mojego negatywnego obrazu, który tworzy się w ich głowach, gdy ja tak bezczelnie nie okazuję ani krzty szacunku, na jaki z pewnością zasługują.
Wybaczcie mi. Nie umiem coraz bardziej wielu rzeczy, zapominam i znów, jak dawniej, zaczynam błądzić sam w sobie i swoim pojęciu o świecie.

wtorek, 13 września 2011

Keep calm

Wyciszenie i spokój. Tylko to mi zostaje, gdy czuję się tak samotny. Odgrzewam oklepane pojęcie "samotności w tłumie", ale to prawda i dziś tak niepozorne źródło inspiracji i wartości jak hollywoodzka produkcja filmowa, oświeciło mnie: nieważne jak szczęśliwy i przekonany o prawdziwości tego stanu będę, nigdy nie osiągnę satysfakcji, dopóki ktoś mi nie uwierzy i nie zrozumie, dopóki nie znajdę kogoś myślącego identycznie, na podobnym etapie drogi, kogoś z kim ów stan można by dzielić.
Dlatego milknę, wyciszam się i w skupieniu obserwuję, bez krzty paniki, czy desperacji rozglądam się za kimś mi podobnym. I w zaufaniu do mojego losu, wiem, że i na to przyjdzie pora.

niedziela, 11 września 2011

Bezsenność

Pustka próżnia nic
poczucie winy
okrągła liczba sylab
zero

Język wyschnięty
stygnące głoski

Prośba listowna
wysłana prosto w Kosmos
wiruje w smugach
kadzidła o zapachu opium

Polik ocieka krwią i atramentem
z dłoni wypływa frustracja

Pikselizacja żenady
projekcja wstydu
nieodpowiedzialne pytania

Gubiące się myśli
refleksja bez opisu
zupełnie szarokomórkowa

i Tęsknota za kimkolwiek
za idealną wersją samego siebie
za opisanym wypowiedzianym
napisanym przeliterowanym
za pewnością bytu

i tak dalej... pitu, pitu, pitu...