wtorek, 27 września 2011

Thinking in the rain

I nagle wszystko stało się klarowne, jak krople deszczu spływające po jego twarzy. Mknął przed siebie uciekając przed samym sobą, tym starym naiwniakiem, i przy każdym kroku dziękował za ten dosadny akt oczyszczenia w postaci nocnej ulewy. Nieistotne były przemokłe buty i dwie chlupiące w nich kałuże. Najważniejsze, że już wiedział kto jest kim. Na kim może polegać, a kto jest mu, pod maską przychylności i sztucznych uśmiechów, wrogiem. I w gruncie rzeczy szedł zadowolony, pomimo tak wielu toksycznych słów, których przyszło mu wysłuchać. Każdy inny człowiek byłby wściekły, czy też zrozpaczony. jemu wystarczały krople deszczu - już od dawna były substytutem łez. Nieumiejętność płaczu w łechtający sposób odczłowieczała go, czuł się, chociaż o taki szczegół, różny od całej pulpy ludzkich plemion. Jak zawsze też, w chwilach smutku, przypominał sobie za co siebie szczerze kocha. Powtarzał sobie, że jest inny, a wciąż taki sam, może tylko lepszy w pewnych kwestiach. Mile wypominał sobie, jak potrafi czuć otaczającą go aurę, z jaką lekkością wpadają mu w oczy niewerbalne znaki bliskich mu osób i, o ile chce, potrafi to wykorzystać, aby umilić im życie. Przeliczał również swoje wady, bo już sama ich świadomość stanowiła dla niego ogromny plus. I odchodził coraz dalej od ludzi, z samym sobą, ze swoim uwielbieniem na plecach, zapominał o innych bytach, aby ponownie na piedestale ustawić swój i wiedział..., że tak jak odchodzi teraz, tak kiedyś zniknie z poważania tych wszystkich, z którymi wiązał jakiekolwiek nici przywiązania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz