wtorek, 31 stycznia 2012

konik, konik - na biegunach

Całe pokolenia przyzwalają
na "robienie się w konia"
dryfują na biegunach
różnią się od siebie myślą
jedni prawa odnoga
inni lewa - dla prawej
opozycja

I bujają się
już wpólnie
a na nich rozkołysana
nadzieja chwiejna
jeszcze młoda
bezpiecznie w siodle
usadzona obsraną
pupcią swoją
nie zna nawet Gombrowicza
i durnowato cieszy się,
że teń kuń pod nią -
 - to prawdziwy!

myli niewinne bujanie się w miejscu
z prędkością rzeczywistego galopu

I tak ją koń drewniany -
 - dziedzictwo całych pokoleń
                   
                                     robi w konia
                                     dla kolejnych
                                     młodych pociesznych
                                     szczerbatych nadziei.

poniedziałek, 30 stycznia 2012

każdy swoją ma

chcemy nie chcemy
rzeczywistość nas dotyka

jednych bardziej
innych mniej

niektórzy leżą jak cnotki
pod napastliwym dotykiem
panicznie świdrują oczami otoczenie
zamiast spojrzeć rzeczywistości
prosto w jej przekrwione oczy

są tacy co zgrabnie się z nią pieszczą
dotykając tam gdzie trzeba
otrzymują w zamian swoje upragnione orgazmy
co nie zmienia faktu
że wciąż są kurwami rzeczywistości

jeszcze inni to ofiary
dzikiej furii
gwałtu bez litości
rzeczywistość została im tylko
pod paznokciami
w wymazie z mentalnej pochwy
ślady DNA rzeczywistości

nieliczni mogą się poszczycić tym
że bezczelnie biorą rzeczywistość
i robią z nią co chcą
czy to 69 czy doggie style
czy to kamasutra na kutrze
czy furczenie aż się futro utrze
biorą jak tam sobie kcom
kiedy i gdzie

bo oni właśnie wiedzą
czy rzeczywistość chcą
jak chcą to wiedzą czego
na co mają ochotę
co lubią
jak im robi i co robi dobrze

ja lubię z rzeczywistością grać w berka
i czasem pograć w chowanego
albo w karcianą wojnę

bo hazard, seks, dragi
alkohol i rock'n'roll
to zabawy dla dorosłych
z ich dorosłą partnerką
rzeczywistością

piątek, 27 stycznia 2012

Coma

Sny o wielkości
nabierają realności nocą

dlatego tak bardzo lubię
przesypiać dni
aby budzić się i
bez możliwości działania
zatapiać się w dalszych
cudownych wizjach
pomyślności i spełnienia marzeń

a gdy wszystko zaplanuję
i powiem sobie "jutro"
idę spać
z nadzieją, że jutro
znów będzie za późno
nawet na próbę
metamorfozy myśli
w trudne czyny

będzie za ciemno
za śpiąco
zbyt spokojnie

bo klimatycznych chwil
nie marnuje się na działania
trzeba je kosztować
i dać przepełnić
ich nastrojowością

chyba nigdy nie będzie mi dane obudzić się

wtorek, 24 stycznia 2012

Greed

Zachciało się nam zdominować
abstrakcyjne pojęcie wartości
nadrukowaliśmy więc papierków
kolorowych historycznych
nie do podrobienia

Gdzieś ktoś kiedyś
był naiwny
sądząc że papierek zaspokoi
ludzką chciwość

Gdzieś ktoś kiedyś
chyba myślał
że kilka cybernetycznych cyfr
da komuś przeżyć życie

Wydawać by się mogło
że to pieniądz wszystko zabił
ale tak jak to już bywa od tysięcy lat
człowieka zabija człowiek
człowiek człowiekowi odbiera
z chciwości
z wiecznego źródła zła
które jest wpisane w jego naturę

Nie winny jest więc geniusz idei
materialnego pojęcia wartości
Winny jest
i
chyba
zawsze będzie
człowiek.

piątek, 20 stycznia 2012

Konsekwencje

Chyba trochę zboczyłem z kursu.
Podryfowałem w chwili zmęczenia.
Z góry przepraszam.
To się zdarza przecież każdemu.

Rzecz ludzka, czasem się zamyślić.
Stracić punkt odniesienia.
Nawet jeśli wciąż nie znalazłem gwiazdy polarnej.
I za cholerę nie wiem, gdzie się podziała Wielka Niedźwiedzica.
Rysuję swoje własne mapy.
Grubym konturem zaznaczam brzegi,
o które obiły się bale mojej tratwy.

Bez znaczenia jest też fakt,
że mój ocean to ogrodowy basen.
Na horyzoncie zawsze widać dom.
Wszelkie prawdy czekają wraz z suchym ręcznikiem
i matczyną uwagą na temat sinych ust.

One muszą nie raz zsinieć.
Skóra musi być gęsia.
Każdy powinien zadryfować w głąb siebie.
Nawet w formie dziecięcej zabawy.

Trzeba umieć sobie przypomnieć,
ile radości przynoszą małe przeżycia.
Zobaczyć do jakich rozmarów urastają,
pod szkłem lupy, zwanej wyobraźnią.

środa, 18 stycznia 2012

Nowhere place

Dzień dobry.
Z tej strony pan Z. Nikąd.
Dzwonię zapytać
Jak z Gdziekolwiekbądź
dostać się do Jakkolwiekby
Obecnie jestem w Gdzieśpomiędzy.
Sądziłem, że będą państwo
to wszystko doskonale wiedzieli.
Na jakiej podstawie?
Bezpodstawnie rzecz jasna,
niejasny okazał się wasz szyld.
Znak zapytania bowiem
sprawił, iż pomyślałem,
że do was skieruję moje pytanie.
Też nie wiecie?! Ach rozumiem.
To zupełnie tak jak ja stety, tudzież nie.
Szyld za to pierwsza klasa.
Blaszany, solidny, z neonami.
Muszą państwo kończyć.
Straszna szkoda.
Tak bardzo lubię rozmawiać
o szyldach
                          z kretynami.

wtorek, 17 stycznia 2012

Virus

Jeden sen
i wszystko zmarnowane

całe miesiące rekonwalescencji
na nic
moje słowa o wyzdrowieniu
hipokryzją
było mówienie o wolności
od myśli o Tobie

idiota po trzykroć

znów wracam
do kaplicy wspomnień
symulacji gdybań

Wirus, wirus, wirus.

Bakteria najgorsza.

wżerająca się w mózg
wysysająca myśli

ale chyba i Ciebie ktoś zaraził
dlatego tak trudno mi
zwyczajnie Cię nienawidzić



sobota, 14 stycznia 2012

made in poland

To bardzo trudne
zmieniać się
podkładać
widząc cel
przez pryzmat twoich zachowań

Nieciekawe uczucie
obawa przed byciem
niemoc ze strachem
o twoją bojaźń

nie dziwnie więc
że teraz oddycham
pełną piersią, ile mogę
tylko

i wiem
że i powietrze zrobi się
nudne

wiem, że wiele w tobie
śpi, cicho pomrukując

w gruncie rzeczy samotno tu
obco, jak to za granicą

bądź jedną z pierwszych osób
które zobaczę
swoim polskim okiem

a potem stań się
jedną z istot
o której będę myślał
swoim mózgiem
z napisem

MADE IN POLAND

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Sklep chwil


kupujcie bierzcie
tu i teraz
tanio szybko

chwytajcie pożyczki
moich uczuć i emocji
zadłużajcie się we mnie
i oddajcie swoje marzenia

Dajcie małe druczki
zapewnienia wypłacalności
doczesnych istnień waszych


A ja
wam się sprzedam
rozrzucę
pliczki wrażeń
wzruszeń inspiracji
szczęścia fascynacji

będzie wam i mnie wspaniale
bo nie śmiem nawet
prosić o odsetki
czy też zwrot
wyrżniętych z życiorysu wspomnień

Na wynos smakujcie
rozgryzając uważnie
zbyt duże kawałki
stać się mogą przyczyną
zgonu

niewypłacalności.

niedziela, 8 stycznia 2012

trochę w tyle

Chociaż trochę w tyle
i dalej nie nadążam
Wciąż dopiero zagrzewam
niezdarnie trenuję życie

to nie martwię się

Wszystko w końcu płynie
swoim miarowym spokojnym rytmem
może wciąż ciut za szybkim
zbyt dynamicznym barwnym
obwitym w nowe smaki

to nie martwię się

a nawet jeśli
wciąż tli się bojaźń
że to wszystko to za długi
za dobry długi sen

to nie martwię się

Tak jak dla najmłodszych
prawdziwy jest Św Mikołaj
tak dla tych pogubionych
niepochlebców rzeczywistości
prawdziwy jest spokój
              i przejmujące poczucie szczęścia

bądź i Ty szczęśliwa
najmniejsza Istoto
a może los uczyni Cię
symbolem nowego rozdziału
Nową księgo kolejnych
tak nierealnych szczęśliwości
których wciąż nie rozumiem

o to
         nie martwię się wcale.

czwartek, 5 stycznia 2012

This is my religion

Wszystko co piszę jest wynikiem pewnych przekonań. Wokół własnych wierzeń rozgrywam starcia kultury, ludzi i mnie samego. Jestem zwolennikiem tezy, iż należy w coś wierzyć - oby tylko nie było to byle coś. To dość trudne, otworzyć się, zebrać myśli w jedno i opisać podstawę swojego umysłu. Postaram się przedstawić Wam swoją autorską i indywidualną wizję fundamentalnych praw ducha. To, że jest autorska nie znaczy, że uważam ją za unikatową, chociaż dla mnie osobiście taka jest - wszystko co przeczytacie poniżej do efekt głębszych przeżyć i owoce niekończących się pytań.
Wierzę w nieskończoność i wieczność we wszystkich wymiarach. Każdy atom to Wszechświat, każdy Wszechświat to atom. Coś na zasadzie dwóch luster naprzeciw siebie i nieskończonego odbicia.
Wierzę w równowagę we wszystkich możliwych płaszczyznach materii i życia, wszystko co boskie do niej dąży - zaczynając od mnie osobiście niezrozumiałych praw natury po kolej "złych" i "dobrych" dni.
Stąd też wiara w sprawiedliwość - dalekosiężnie patrząc można ją dostrzec. Gdzieś musi być głód, aby gdzie indziej panowało obżarstwo. Ktoś traci, gdy inny zyskuje (proszę nie zniżajcie tej myśli do pieniędzy).
W końcu, wierzę w Zamysł, Energię, Myśl, Siłę Sprawczą - jak tylko mogę uciekam od gwałconego przez ludzi słowa "Bóg", który w dodatku jest "Panem" (najlepiej z siwą brodą, pośród aniołków i chmurek siedzi na złotym tronie tuż za złotą bramą). Na jego obraz stworzeni nie dotyczy zupełnie materialnych kwestii wyglądu. Bóg zamyka się dla mnie w dwóch abstrakcyjnych (nienamacalnych i niewyobrażalnych) pojęciach: Moc i Myśl. Tak jak Zamysł mamy Moc tworzenia i Myśl abstrakcyjną.
Wyznając powyższe, własne odczucie Boga, wierzę również w siebie - Siła Sprawcza, Energia, Moc jest we mnie. Jest i zawsze będzie. Gdy czegoś pragnę, nie potrzebuję klękać i modlić się do symboli. Wystarczy drobne przypomnienie sobie o cząstce Zamysłu w człowieku, aby poczuć bezpieczeństwo i spokój w świecie tak szczegółowych, w gruncie bzdurnych spraw w obliczu nieskończoności. Czucie tej malutkiej więzi z Absolutem wymazuje strach "o jutro".
Prócz tego podoba mi się idea Karmy (dlatego też mam zamiar skończyć z mięsem).

Nie mam nic przeciwko istniejącym wiarom, jednak uważam, że zbyt mały nacisk kładzie się na właściwe wytłumaczenie symboliki w nich zawartych. Prawdy Biblijne są bardzo uniwersalne i w 99.9% je popieram., nie podoba mi się jednak bierność w wyznawaniu ich przez większość wierzących. Wiara zabudowana strachem o stawianie głębszych pytań. W moim mniemaniu aby dojść do prawdziwego odczuwania wiary, trzeba wcześniej odrzucić wszystko, otworzyć szeroko oczy i uważnie obserwować, nieustannie zalewając swój umysł pytaniami. Nic z zewnątrz nie ma możliwości udowodnienia nam istnienia czegokolwiek metafizycznego. To powinno rodzić się samo, wykluwać z wnętrza, a nie być w człowieku sadzone przez instytucje. Oburza mnie precedens "wychowywania w wierze". To totalna głupota i pranie mózgu dzieci, których umysły są najczystsze i najowocniejsze. To z takiego "wychowania" powstają malutcy a potem groźni fanatycy, którym kochający rodzice odebrali możność samodzielnego budowania sfery sacrum. Zamiast tego wlepili schemat, niekoniecznie pasujący, a co gorsza - zamykający drogę egzystencjalnej refleksji.
Mamy XXI wiek, latamy na księżyc, a nie jesteśmy w stanie wyjść w kwestii wiary poza starożytną, męczoną przez średniowiecze, aż do dziś symbolikę. Kłócimy się o słowa: Bóg, czy Allach; Jezus, czy Mahomet. Jakie to ma znaczenie? Mój Zamysł podpowiada mi, że nie ma żadnego.