czwartek, 5 stycznia 2012

This is my religion

Wszystko co piszę jest wynikiem pewnych przekonań. Wokół własnych wierzeń rozgrywam starcia kultury, ludzi i mnie samego. Jestem zwolennikiem tezy, iż należy w coś wierzyć - oby tylko nie było to byle coś. To dość trudne, otworzyć się, zebrać myśli w jedno i opisać podstawę swojego umysłu. Postaram się przedstawić Wam swoją autorską i indywidualną wizję fundamentalnych praw ducha. To, że jest autorska nie znaczy, że uważam ją za unikatową, chociaż dla mnie osobiście taka jest - wszystko co przeczytacie poniżej do efekt głębszych przeżyć i owoce niekończących się pytań.
Wierzę w nieskończoność i wieczność we wszystkich wymiarach. Każdy atom to Wszechświat, każdy Wszechświat to atom. Coś na zasadzie dwóch luster naprzeciw siebie i nieskończonego odbicia.
Wierzę w równowagę we wszystkich możliwych płaszczyznach materii i życia, wszystko co boskie do niej dąży - zaczynając od mnie osobiście niezrozumiałych praw natury po kolej "złych" i "dobrych" dni.
Stąd też wiara w sprawiedliwość - dalekosiężnie patrząc można ją dostrzec. Gdzieś musi być głód, aby gdzie indziej panowało obżarstwo. Ktoś traci, gdy inny zyskuje (proszę nie zniżajcie tej myśli do pieniędzy).
W końcu, wierzę w Zamysł, Energię, Myśl, Siłę Sprawczą - jak tylko mogę uciekam od gwałconego przez ludzi słowa "Bóg", który w dodatku jest "Panem" (najlepiej z siwą brodą, pośród aniołków i chmurek siedzi na złotym tronie tuż za złotą bramą). Na jego obraz stworzeni nie dotyczy zupełnie materialnych kwestii wyglądu. Bóg zamyka się dla mnie w dwóch abstrakcyjnych (nienamacalnych i niewyobrażalnych) pojęciach: Moc i Myśl. Tak jak Zamysł mamy Moc tworzenia i Myśl abstrakcyjną.
Wyznając powyższe, własne odczucie Boga, wierzę również w siebie - Siła Sprawcza, Energia, Moc jest we mnie. Jest i zawsze będzie. Gdy czegoś pragnę, nie potrzebuję klękać i modlić się do symboli. Wystarczy drobne przypomnienie sobie o cząstce Zamysłu w człowieku, aby poczuć bezpieczeństwo i spokój w świecie tak szczegółowych, w gruncie bzdurnych spraw w obliczu nieskończoności. Czucie tej malutkiej więzi z Absolutem wymazuje strach "o jutro".
Prócz tego podoba mi się idea Karmy (dlatego też mam zamiar skończyć z mięsem).

Nie mam nic przeciwko istniejącym wiarom, jednak uważam, że zbyt mały nacisk kładzie się na właściwe wytłumaczenie symboliki w nich zawartych. Prawdy Biblijne są bardzo uniwersalne i w 99.9% je popieram., nie podoba mi się jednak bierność w wyznawaniu ich przez większość wierzących. Wiara zabudowana strachem o stawianie głębszych pytań. W moim mniemaniu aby dojść do prawdziwego odczuwania wiary, trzeba wcześniej odrzucić wszystko, otworzyć szeroko oczy i uważnie obserwować, nieustannie zalewając swój umysł pytaniami. Nic z zewnątrz nie ma możliwości udowodnienia nam istnienia czegokolwiek metafizycznego. To powinno rodzić się samo, wykluwać z wnętrza, a nie być w człowieku sadzone przez instytucje. Oburza mnie precedens "wychowywania w wierze". To totalna głupota i pranie mózgu dzieci, których umysły są najczystsze i najowocniejsze. To z takiego "wychowania" powstają malutcy a potem groźni fanatycy, którym kochający rodzice odebrali możność samodzielnego budowania sfery sacrum. Zamiast tego wlepili schemat, niekoniecznie pasujący, a co gorsza - zamykający drogę egzystencjalnej refleksji.
Mamy XXI wiek, latamy na księżyc, a nie jesteśmy w stanie wyjść w kwestii wiary poza starożytną, męczoną przez średniowiecze, aż do dziś symbolikę. Kłócimy się o słowa: Bóg, czy Allach; Jezus, czy Mahomet. Jakie to ma znaczenie? Mój Zamysł podpowiada mi, że nie ma żadnego.

2 komentarze:

  1. w 100% się z Tobą zgadzam. Ten post przypomniał mi nasze wspólne rozmowy o późnych godzinach spacerując po otchłaniach śródmieścia.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie musimy w nic wierzyć. To My jesteśmy Stwórcami. My tworzymy i mamy wpływ na nasze otoczenie. Ogranicza nas tylko siła mięśni, wyobraźnia służąca do planowania, mózg który zezwala nam na poruszanie się i zasięg naszych rąk i głosu. Proszę Cię, jak można wierzyć w te wszystkie średniowieczne bajki? Religia została stworzona dla utrzymania porządku i wymuszenia posłuszeństwa. Działa dokładnie tak samo jak sztuczka Davida Copperfield'a z kartami, gdzie przykładając palec do telewizora widz stawał się warzywem, które uwierzyło, że kretyńska zamiana kart i zgadywanie tej właściwej to naprawdę nadprzyrodzona moc i magia. Dziękuję Ci, wolności słowa, wolności wyznania i liberalny ustroju (jeżeli można tak to nazwać) - pierdolcie się - sami pozwoliliście mi mieć was gdzieś.

    Spirytus Sanctus, gloria Bosman,
    Pan Mądry

    OdpowiedzUsuń