poniedziałek, 16 lipca 2012
Vincent Minel
but I just have to
explode this body
of me.
a z eksplozji powstał Vincent Minel, osoba pozbawiona brzemienia ciała i zasad, nierealna, najbardziej wolna.
Vincent to przepustka, to wybawca, to słowa bez tożsamości osoby piszącego (o ile tylko zechce, aby takimi były).
to moje dziecko, moja glina. chcę być rzeźbiarzem.
Vincent byłby wdzięczny gdybyście go lubili. byłby zadowolony widząc, że ktoś lubi go słuchać.
http://www.facebook.com/vincenttheyouniverse
niedziela, 15 lipca 2012
empörend!
i wiem już jak łatwo być potworem
jam jak ta droga czekolada
co miała mieć orzechów więcej niż trzy
yumm yumm yumm
ją
sam
wycofany ze sprzedaży
konsument nasz pan
wybrakowany i przeceniony
oczekujący terminu ważności
dawno już nieważny
etykietowany na nowo
i znów i znów i znów
winno się mnie chyba przetopić
przenicować ogniem
jak wiedźmy na stosie
jak Reichstag
heil ja
samokurzyciel
autopieniacz
ułomny strateg
wiem jak łatwo być
dyktatorem narracji
łamaczem percepcji
empörend!
sei du selbst
Bagatelle!
czwartek, 12 lipca 2012
72 dziewice.
zbyt łatwa uciecha
tylko młode uszy
i usta
kolejna naiwność
kusi sumienie
kolejna próba
rozsądku
brak
od zawsze
to nowsze lepsze
świeższe niż
72 dziewice
zbyt łatwo
zbyt
uczuć kolejny
magazyn
dość zabawnie
toczy się beczka życia
jak ta Diogenesa
po prostu spada życie
kłoda - perturbacja
to logiczne
Nie mi być Hipokratesem
mnie być hipokrytą
co jedno przez się
z drugim gwałci
Mózg zdrowo napierdala
w uniesieniach
zbiorowych gwałtów
i tych indywidualnych.
środa, 11 lipca 2012
nurt ławica Karkonosze
brak manier
tak ich czasa'
mi brak ogłady
rozczapierzony
staram się zahaczać
najczęściej o nerwy
dość spławików
wędkarskich trików
za dżdżownicami nie przepadam
co poniektórzy
mącę wodę dla zabawy
jak już to kijem
od chwili
do chwili
gdy buty mokną
i rodzi się dyskomfort
zdarzy się nawet i wpaść
w głęboką wodę
ale umiem pływać
samo się wysuszy
tak jak sama woda płynie
mnie nie dane jest
spotykać złotą rybkę
ale zaraz
hobby na potem
brak mi zasad
nazwijmy to ekspresją
będzie łatwiej
nazwijmy mnie karykaturą
będzie autentyczniej
bo gdy tak na pozór
to tylko zabawa kijem
to czuję w ręku jak silny jest nurt
jak już wspomniałem
bywa że zmoknę
bywa że boli
i nigdy nie schnę
i nigdy nie moknę
do ostatniej nici.
niedziela, 8 lipca 2012
YOUniverse
kierunek poezja
dodać zachwianie
cielesny szept ciała
wydech siebie z siebie
wykon' czyniony
i smugi wodzące po oczach
zamglonych jak pola
niepewnych gdzie rzucą cień
pozioma percepcja okolicy
koniec roku
bal maturalny świadomości
entuzjazm ekspresji
nieskalanej rozumem
trans wolność
kierunek życie
dodać troskę
cielesny zachwyt nad ciałem
wydech emanacji
obojnactwo serca
boleści szczęścia
nadludzkie to
bycie człowiekiem.
sobota, 30 czerwca 2012
hilarious me
samo się
samosia
ja
sam
słowo
znak
drogowskaz
kierunek ruchu
uczuć i emocji
zdaje mi się czasem, że między mózgiem a czaszką tworzy się kopuła zapachów wciąganych wraz z powietrzem
tańce podróże
percepcje szyny
filmy czas
moje moje moje
ja
za dużo za wiele
mnie
to jedyne jednak
co w zasięgu moich możności
ogarniania
ogarnij się Kopciuszku
już dawno po dwunastej
obowiązki
nie dla mnie
ja lotny zbyt
spontaniczny
ułożony
antagonizm goni antagonizm
prawo wieku
gówniak
robak
albatros z wiersza
co go bardzo polubiłem
mały ja nielot
co o lataniu bajdurzy
i codziennie wie
że daleko mu jeszcze
że brak mu węglowodanów
coby pobudzić
ożywić
skrzydła i
wzlecieć
muskając powietrzem liczne twarze
ludzie
są
i co
tak jak ja
może inaczej
nie wiem nic przecież
podobno to wiem
należałoby skończyć
ten wersotok
i ogólnie wszystko
coby było
tak dramatycznie
śmieszny ja.
poniedziałek, 18 czerwca 2012
freedom trip
Było nas troje. Ja, Ona i On.
niedziela, 17 czerwca 2012
per... per... blee.
już ucieka
przed świtaniem
odchodzi
chwyta łapczywie
ostatnie czarne chmury
mówią mi
'idź spać póki...'
póki co?
ciemno
póty nie razi
rzeczywiste
to coś
to nie ta noc
nie to nic
w sercu
same troski
za dużo
za wiele!
i zbyt mało
nieustannie
ciemności mi się chce
ciemności nieustannej
wiecznej rozciągłej
nieprzerwanej namacalnej
nieprzeniknionej
znajomej
ze swego czarnego bytu
bo to już nie sprawa istnienia
to rzecz zmęczenia
troskami o sprawy
z których przelewa się jaźń
nie do zniesienia
ta cała percepcja!
czwartek, 14 czerwca 2012
po szynach
widzialne
zza szyby
oddala się nienaturalnie
zjawiskowo mknie
siłą cudzą
na barkach nieożywionych
misternych machin
zazwyczaj oddala się
mając za cel punkt B
bywa i tak
sam ruch potrafi być celem
siła pchająca wsłuchuje się
w zamierzenia popychanych
obserwacja ta wymaga
dość sprawnego oka
zarówno mechanicznie
jak i empirycznie
wystarczy się zatrzymać
usiąść i użyć wzroku
pozwolić mu na konszachty
ze światłem co się odbija
zobaczymy
jak jedzie tramwaj
i pcha istnienia
sobota, 9 czerwca 2012
movie
wszystko zdaje się
być na swoim miejscu
fabuła łączy się
nie brak płynności
w splocie
wydarzeń
wachlarz emocji
kreacji psychologicznych
śmietanki
najautentyczniejszych w fachu
aktorów
piękne pejzaże
bogate zdobienia pomieszczeń
gdzie ścierają się emocje
całokształt żywy
do złudzenia
prawdziwie realistyczny
a jednak płaczę
zaraz po klapsie
kończącym ujęcia
wtorek, 5 czerwca 2012
disco polo
póki ładują w nas
karkołomne potrzeby
tańczmy jak nam zagrają
niech nas poniesie
zdziczały tłum
tańczmy bo
mamy ręce i nogi
co poniektórzy
tylko nie mogą
machać w szale
ale na nich się nie patrzy
mamy wzrok
można go odwrócić
tańczmy póki starczy sił
dopóty grają inni
tańczmy bośmy młodzi
i winniśmy tańczyć
skoro tylko grają
ale po co?
ja nie wiem
ja mam to gdzieś
głęboko
we własnych ramach poczucia rytmu
mnie nie bawi disco polo
czwartek, 31 maja 2012
uczynek bierności
przymusowej edukacji
nastąpił nieoczekiwany
za to wyczekiwany
wybuch
więcej teraz przestrzeni
i czysto wśród pogorzelisk
trosk o percepcje insze niż własna
mój czas moje decyzje mój ja
moja wolność
nikt mi nie powie
jestem nierobem
ja w człowieku
w przejawie jego istnienia
w jego ciele i tchnieniu
widzę odbicie wszechświata
tak samo jak i w sobie
patrząc widzę
widzę czując
czując przeżywam
bardziej niż ci niektórzy
co się zowią
namiestnikami czynu
fanatyzm czynu
rodzi wyczynianie
chadzają takie cudaki
żałujący czynów
złych w skutkach
wyczekujący od siebie
czynów obfitych w nagrody
niech się szamotają
w tych przedśmiertnych konwulsjach
tymczasem
ja sobie popatrzę
i przeżyję
apokalipsę wyczynów
czwartek, 24 maja 2012
złoty zegar
w czas
po sekundy nawet się nie schylam
minuty rozdaję ubogim
nie liczę wyrzuconych w błoto godzin
bo nie ma rzeczy
bo brak ambicji
które chciałbym kupić
zegar tyka
świat mój dobiegnie końca
jestem ubogi
w zdecydowanie
i odwagę
boję się czynów
łatwiej brać
idę kraść wasz czas
a mój zegar
niech wciąż biegnie wstecz
ave bierność
poniedziałek, 21 maja 2012
choć mi więcej dają
i najście myśli
niechcianych
dość bzdurnych
zbyt poetyckich
tak niedorzecznych w tym wieku
że aż infantylnych
a ja się boję
koniunkcji cyfr
dwa jeden zero pięć
i dziewięć trzy
bo myślałem dziś
kiedy wybije mój dzwon
kiedy zagrzmi po raz ostatni
i zakończy się bicie
wystrzałem materialnym
siedziałem dziś na dachu
przerabiając płucami motyw vanitas
wydmuchując życie
myślałem
że więcej i więcej
że ludzka masa jest niezbędna
dla ciągłości istnienia
myśli
sobie wciąż gówniarz
że sam chce kiedyś
skończyć swoją historię
ale pewnie
tak mu się tylko wydaje
skończy się kiedyś
młodzieńcza ikra
prędzej niż zapał
do nieżycia
piątek, 18 maja 2012
zła modlitwa
gnijące
wydzieliny
sączą się
z ucha z nosa z ust
parują toksyczne łzy
dłonie zastygłe
w proszącym geście
z wyczekiwaniem na twarzy
swym karcącym spojrzeniem
penetruje mnie
lepsza wersja
ten dobry ja
wyczytałem gdzieś
że brak cnoty
może być dowodem na jej istnienie
zły ja lubi to
szuka usprawiedliwień
chwyta się najbzdurniejszych faktów
rycersko broniąc
brudnych hedonizmów
robię rzeczy
różne w swej naturze
nijako wynaturzone
niby nic
nic się nic
nie stało się
działo
się oj oj
to nic
często świdruję lustro
oczami szukam kontaktu
bo podobno w nich dusza
a mając ją
podobno ma się jakieś granice
tymczasem
próżnia zza brązowej tęczówki
wysysa
plądruje
i widzę wtedy
że brak mi godności
sumiennie
udowadniam to sobie
co dzień modlę się
po swojemu
czwartek, 17 maja 2012
w młodych rękach wszystko
Ach tak! W naszych,
w naszych młodych dłoniach.
A nie wstyd ci trochę?
Zrzucać tak odpowiedzialność
na cudze, nastoletnie dłonie?
No nie wiem.
"Starość" mówisz?
To może połóż się od razu
do trumny?
Ale po co się denerwujesz?
Przecież tylko rozmawiamy.
O twoim lenistwie i wypaleniu.
Masz prawo leżeć odłogiem?
Zasłużony odpoczynek?
A cóżeś takiego uczynił?
Dziecko, tak?
I 30 lat pracy w przemyśle...
No to rzeczywiście!
Zwalnia cię to z myślenia.
Ale spokojnie!
Trzymam w garści okruchy twojej przyszłości,
to chociaż nie krzycz i daj skończyć.
Tylko nie rozumiem jednej sprawy.
Po co wciąż się wytrząsasz i pieklisz,
że to co nam pozostawiasz,
wysypujemy z rąk.
Wreszcie, nasze palce wciąż są dość cienkie
i nie strudzone pracą tak jak twoje.
Gróboskórne, tak jak i cała wasza osoba.
Czego się tkniesz to miażdżysz od razu.
Dotykać powinieneś tylko swoich starych gratów,
którym było dane znieść twoją siłę.
Weź ze sobą do grobu swoje konkrety.
Co z nami?
Będziemy pieścić dłońmi sprawy,
których nigdy nie pojmiesz i
roztkliwiać się na pyłkami myśli,
których już nigdy nie dogonisz.
niedziela, 13 maja 2012
niebyt
zaprzeczalny sam przez się
w swojej zajebistości
i niecielesnym kształcie
wężyka zwieńczonego
bałamutną kropeczką
śmieje się ze mnie
gdy wyciągam do niego ręce
jak dziecko po lizaka
który mu się śni
bo rzeczywiście zabawnie
wyglądają psy
goniące w snach zające
nie lubię atomów
bo nie wiem po co drgają.
czwartek, 10 maja 2012
Myśli urwane # 2
słodki na pozór
gorzknieje im bardziej się we mnie
wgryźć
/
Jak tak dalej pójdzie, to artystą będzie
każdy wąchający swoje bąki.
/
I umknął dzień cały
w cieniu mej niechwały.
/
Jej najwznioślejsze zbliżenie z innym człowiekiem trwało do chwili, gdy odrzuciło ją, tak jak resztę pasażerów hamującego autobusu, w tył.
/
Słodki zapach Absolutu
da się łatwo pomylić
z samouwielbieńczym swądem
spalonego karmelu.
Czasem się mylę
jak człowiek człowieczym
nosem wcale psim.
/
Tak jak dorasta się do smaku oliwek,
tak i do późnonocnej tęsknoty za księżycem.
/
Nie kocham tak często,
bo często gwałcę wcale.
wtorek, 8 maja 2012
jestę bo bd
bawią się
jedzą i piją
po sarmacku jak
z dziada pradziada
urody pościągane jak
z szyldów reklam uśmiechy
jeszcze swoich zębów
u nich
zawsze sjesta
zawsze 'jes taaa!'
i kciuki w górze jak
cezara głowę
ich również zdobią laury
komplementów
nigdy dość
gdy kontemplują
kontemplację
swej dogłębnej
kont.
analizy rzeczywistych stanów rzeczy
w tym ultra nierzeczywistym
poddanym obróbce wirtualizacji
świecie dekadentów
młodych
mało butnych
ogarniętych
kryzysofizmem
gospodarczej siły starczej
starych
'jestę bo mam myślałkę'
to ich sztuka
nieważne jaka
zawsze będzie moją epoką
bo nie wątpię
jesteśmy tworem autonomicznym
a z państewek osobowości
powstanie twór w pełni
suwerenny
i przyjdzie nam wymyślać
nową nazwę
tego kraju
wtórnej dekadencji
i jej epoki
nadchodzącej wreszcie
postinwentaryzacji etyki
nie sklepowych etykiet
poniedziałek, 7 maja 2012
trójkąty w zebry
jestem czy już nie
wiem tylko trochę
o moim zmęczeniu
niewidocznym podmuchem
gasi płomień
waleczności dla ułomnych
A tak, taa
mnie się nie chce
misie nie chce
mnie to nudzi
to mnie męczy
gryzie smak
stresu
kofeina
nikotyna
to substancje
zapewniające smolistość
myśli rozlazłych
jak szerokie są płuca
gdyby tylko je rozciągnąć
trochę odłogiem
trochę krzyżem
leżę w koronie
maturalnych tematów
i zupełnie własnej
martyrologii ciała
co bytu się raczej wystrzega
a co chętniej o sobie
siebie, sobą, se
to mnie kręci
to mnie bawi
mi, mnie, moje
myśli niewysilne
co nie trzeba się
pochylać
wracać
gmerać
boski czyścić zamysł
i pucować
i czesać bokobrody
Mickiewicza
bo ja rozumiem Kochanowskiego
i nie chce o tym pisać
bo to właśnie wiem
o ile odtwórstwo to wiedza
a chyba takie widzimisię
albo nie widzimisię już nic
gotuję w skarbonce zebry w trójkąty
poniedziałek, 30 kwietnia 2012
W otchłań piekieł z "Curikowem"
(przeciętnie na dwie klatki schodowe jeden starzec)
karmieni grysikiem
i podmywani gdy zajdzie potrzeba…”
trawją „…nieruchomo w proroczym geście…”.
po nowe nieznane przykrości…”.
sobota, 21 kwietnia 2012
od strony... dupy
jak to zwykło się rzec
galopuję czasem cwałując
niechybnie na barykady
rzeczywistych korelacji
coraz wyższych
wybujałych
głupi jestem i nieostrożny
wreszcie
nie po to się żyje
nie zastanawiam się
czy duszenie poduszką
pana Freuda jest
dość niesmaczne
myśli me
coraz niższe
i trwoży mnie
klatka wrażeń
emocji uczuć
odczuć intuicji
niskich potrzeb
klatka
a chciałbym
tak
sobą być
i mówić otwarcie
jak w dupie mam
wykresy Maslowa
dupa.
środa, 18 kwietnia 2012
Ciao Cielę
W prawo lewo
prosto wstecz
bez wytycznej
w górze dole
płytko i głęboko
gdzieś sobie lata
tak czy też siak
blisko i dalej
gwałci moją głowę
mocniej słabiej
w ciemni światła
wwierca się w mòzg
płciowość mapy fizycznej
Tu i teraz
tam i później
wczoraj dziś
jutro i po
bez znaczenia
wymyślne plany określeń
to co powyższe
może wprowadzić
w stan
Dezorientacji
niedziela, 15 kwietnia 2012
Ptaszki
Fight!
środa, 11 kwietnia 2012
pod poduszką świat
chowam oczy
w obawie
przed przenikającym światłem
przekłuwającym je
wbijającym ostrze
w percepcję rzeczywistości
skrywam uszy
tłumię dźwięki
tych wszystkich jasnych spraw
jedynie powietrze
staje się niezbędnikiem
jedyną rzeczą z tego świata
bez której niemożliwe byłoby
życie z głową pod poduszką
dobrze mi jest
z głową pod poduszką
tchórzostwo
lenistwo
bierność
raczej
cudowność świata fantazji
cudowność świata głowy
pod poduszką
poniedziałek, 9 kwietnia 2012
Too Young To Die
Gdybym miał umierać, to najlepiej w tej cieplejszej części roku, aby spektakularnie i na przekór obumierać właśnie, gdy wszystko w naturze budzi się do życia. I pisałbym wiele, gdybym miał umierać, o tym co kocham i nie bałbym się mówić ludziom jak są wspaniali.
I chociaż nie śpieszy mi się z tym umieraniem, to paradoksalnie i zupełnie dziś niemodnie, świadomość skończoności życia napawa mnie spokojem i radością, że to trwanie tu, w tym wszystkim ma swój limit. Cokolwiek zrobię z tą garstką czasu, to i tak, w obliczu końca staje się nieistotne. Dlatego nie boję się żyć, a wszystko, co mnie spotyka, kontempluję bez zbędnego pośpiechu.
niedziela, 8 kwietnia 2012
Niezbywalni
ja i moje potwory
uśmiechają się do was
zza masy ociekających goryczą liter
wersów i strof
w wulgarnych gestach
szyderczo
piłują na szpic pazury
są niekompatybilną częścią mojej natury
w cudownym planie pomyślności
i bardzo możliwe, że zbyt często
puszczam je bez nadzoru
hasają i demolują
te demony
są moje i
uczę się pilnie
żyć z nimi w zgodzie
bez przerwy szamotam się
z tymi zuchwałymi psotnikami
Fatalizm i Bezsens
tych dwóch już poznałem
i nawet polubiłem
wystarczy poprosić a odchodzą
z obietnicą rychłego powrotu
szanujemy się wzajemnie
obydwoje już rozumieją
autonomię i nietykalność mojego szczęścia
kochane urwisy!
piątek, 6 kwietnia 2012
Miś
jedziemy na wycieczkę
bierzemy misia w teczkę
Tak było kiedyś.
Dziś w wiecznej tułaczce
walczymy z 350 kilowym grizzly.
A ja...
... tak bym chciał być znów tam...
w czasach gdy powstawało to...
i śmiać się z misia
szczającego po gaciach.
poniedziałek, 2 kwietnia 2012
Spin me round
niedziela, 1 kwietnia 2012
myśli kręcone
ta cała dezorientacja
moje fantazje
te bujne
i niechlubne dość
w swym żywiole
tragikomiczne
podsycane
a może raczej
podniecane
przez naturę
śliskie myśli
tak mnie to wszystko bawi
że bez skrępowania
po raz pierwszy
piszę o tym co zazwyczaj
chowam głęboko pod poduszkę
i przywołuję wyłącznie w snach
tak sobie snuję
rozdmuchuję żar myśli
z różnymi osobistościami
i dobrze wiem
że ta nierealność
w kilka chwil
słów i gestów
może stać się codziennością
zbyt wiele ryzyka
jak na tyle mnie
kręcących obiektów.
piątek, 30 marca 2012
Z głębi... maszynopis
tańczy wokół mnie
w tych obrzydliwie
i ohydnie pokrzywionych
maskoryjach
bawią się moim kosztem
ale przecież sam stanąłem w środku
szaleje wszystko
w najpaskudniejszym tego słowa znaczeniu
wszystko
rozmyte pijańsko
mieni się w swoich wściekłych barwach
gryzie i kłami wpija się w oczy
kąsa jaźń swoim rozhulaniem
ale chciałem przecież
podsycają ten ogień
w którego środku stoję
a dym dusi, wgryza się w płuca
i nie pozwala opuścić myśli
o przyziemnym powietrzu
sam tam stanąłem
ale ja już nie chcę
mam dość tych wspólnych maskarad
dość wołania o mannę z nieba
dość błagań o deszcz
boję się was...
tak jak osa o swoje gniazdo
naturalnie, tym samym najgorzej
boję się was
oprawcy
dajcie mi spłonąć
albo zaopiekujcie się
gdy poparzony
nie będę już dogodnym rekwizytem
do waszych szamańskich
tańców życia i śmierci
piątek, 23 marca 2012
Jajogłowy
bo ja zapominam
bo gdy jestem, to najbardziej mnie nie ma
a kiedy jestem, to nie tam... nie tu
wiem, jak patologiczna jest moja wiara
jak wybujałe jest moje pojęcie bycia
wiem, jak bzdurnie brzmi większość moich słów
ale przede wszystkim... wciąż zapominam
nie roztkliwiam się (jakby mogło się wydawać) nad sekundami
a mój bezruch jest zupełnie pozorny
bo ja ciągle gdzieś biegam, uciekam i poganiam
a wszystko to zachodzi w otoczeniu mi najbliższym
tym, w którym czuję się najpewniej i najbezpieczniej
głęboko we mnie
cały czas... co innego
momentami nie do zniesienia
emocjonalny Alzheimer
ciągła droga, nie widoczna dla oczu postronnych obserwatorów
a dla mnie wciąż bezcelowa
i nie mnie osądzać, czy biegam w kółko
bo ja zawsze będę czuł pozorny ruch
i tylko żył czasami - w chwilach gdy tli się wątły płomień wiary,
iż tym razem wiem dokąd zmierzam.
Sama chyba widzisz... ten przesyt mojego ego w każdym wersie
liczebność słowa "ja" i jego odmian jest co najmniej obrzydliwa
i chociaż wiem czego chcę (albo tylko tak sądzę)
to nie potrafię jednoznacznie orzec czego potrzebuję.
Pretensjonalnie i egoistycznie oczekuję, że Ty mi powiesz...
i cały czas przypisując Ci znajomość definicji moich tęsknot
sam siebie gubię... będąc tym jakiego mnie widzisz...
zaczynam nie wiedzieć kim jestem
i powątpiewać... czy jestem czymkolwiek.
Są więc dni kiedy wolę Ci oszczędzić widoku
kogoś, kto nie wie czy jest.
Musisz mi uwierzyć na słowo, że tak lepiej,
nawet kosztem Twojego chwilowego niezadowolenia.
Wiosenne "A-kuku!"
czas
schować szal
duszący krtań
pora roku
nakazuje oswobodzić
dłonie z rękawiczek
i rzucić wraz z kukłą
w niebyt
szaleńcze pęta
puchowej kurtki
wianek myśli
z wełnianych łodyg
winien oswobodzić głowę
i pozwolić wiośnie
pleść niestaranne warkocze
zrzucamy też ciężkie obuwie
to od twardego stąpania po ziemi
coby pokazać grawitacji
że nazbyt czuje się ważna
I jakoś tak słodko się robi
że te soczyste trawy
aż się proszą o nawóz
w postaci moich wymiocin
i gnojowych placków
uroczych cielaczków
(jakiż śliczny
iście wiosenny
głupiutki rym)
Bleh!
ale i mnie wreszcie to słońce przegrzeje i nim się obejrzę, będę się szczerzył dość idiotycznie, na tyle, aby jesień zachowała swój element zaskoczenia.
czwartek, 22 marca 2012
Śpiączka
żadnych praw i
reguł wszelakich
Przed użyciem życia
konsultuję z lekarzami
i farmaceutami
egzaltację bytu
Staram się ostatnio
płynąc z rzeczywistością
tylko czasem zdarza się
że śpię za długo
więc nie mów do mnie
gdy wybieram sen
nie mów
bo ja już dawno
nie słucham.
sobota, 17 marca 2012
2 czerwca 2011r.
kochałem z rozwagą
(tak sądziłem)
tak jak chciałem
kochałem i naiwnie
czułem się kochany
potrzebny niezbędny
(ha! jak Jan)
Należy wspomnieć
było bardzo zimno
wszyscy potrzebowali ciepła
mnie też było chłodno
samemu sobie
Gdy nagle pojawiło się
to stworzenie chcące
mojego ciepła
ociężale bo rozmyślnie
dałem je
I faktycznie było ciepło
do razu pierwszego
a zarazem ostatniego
(niemożliwy do rozszyfrowania wyraz)
Ciepły termofor na całe ciało
stał się zimnym workiem lodu
otulającym złośliwie cały mózg
I faktycznie
trochę spadła
temperatura moich czułości
moc wiary w ludzi
Teraz to tylko mój problem
sprzedać kolejnej osobie
siebie z chłodno myślącym umysłem
ale wciąż ciepłym i
ciepła potrzebującym ciałem
W tym moja siła
każda krzywda okazuje się być
skarbem upiększającym
Mam nadzieję, że takie moje
akcesoria w niczym nie przeszkodzą
ujrzyj ich estetyzm i
podobaj się dalej.
(Pociąg PKP, kierunek Kraków, Ballantines, kilka drzew na szczerym polu)
czwartek, 8 marca 2012
Apel do homo sapiens
człowieku
jak dumnie to brzmi
gdy mówisz o molekułach
o tworzeniu od podstaw
zniewalaniu materii
Obyś jednak się nie przejechał
w wyrazie swojej kreatywności
tak jak raz Bóg
na Tobie
pokraczny człowieku
wtorek, 6 marca 2012
Myśli urwane # 1
jak poranny papieros.
\
Światu potrzebne jest globalne ocieplenie
kontaktów międzyludzkich
\
Każdy w życiu musi wybrać:
czy chce być penetrowany przez system,
czy system chce penetrować.
piątek, 24 lutego 2012
jakiś wiersz
jakoś leci
i nawet układa się
jakoś wszystko to
życie jakoś się
toczy
pędzi z górki
a nawet spada
jakoś szybko tak
żyje się
nawet tęskne melodie
pobudza
i trzyma w ryzach tempa
silny bit
narzucający wszystkim
wspólny pośpieszny krok
Inny sobie możesz być
inny płot samochód
glazura i kot
może nawet rasowy
możesz mieć dobre dzieci
i krnąbrnych wnuków
o! i rogi nawet
żona ci dorobi
jak z woli własnej
sobie taką wybierzesz
Ale serce
to inna sprawa
ma bić zdrowym
identycznym dla każdego
tempem swoim
oddychać masz cały czas
nie mnie i nie więcej
powinieneś się zdyszeć
i dusić
jak inni rzecz jasna
z równą częstotliwością
zamykaj oczy gdy ciemno
otwieraj za dnia i patrz
(widzenie nie wymagane)
pilnuj się!
trzymaj tempo!
o ile dalej tobie inność w głowie
samochód przecież stary
plot należałoby odmalować
kot zmarkotniał i drapie
a glazura już nie modna
fugi czarne
I będzie to
jakoś szło
pchało się wprzód
z prędkością gubiącą epitety
by było jakoś
tak bez określeń
oby wciąż
identycznie.
środa, 22 lutego 2012
Udawacze
a kiedyś ty był człowieku sobą?
prawdziwie czysty
czysto prawdziwy
samotnym "ja" bez epitetów
bez skazy
taki
nieudawany
bo mnie się jedna nasuwa odpowiedź
że dziewiczą prawdziwością
przyszło tobie grzeszyć krótko
jeszcze w łonie matki
nim tobie kurtyna warg maminych
nie odsłoniła świateł jarzących
pókiś nie dotknął stopą
pogniłych dech świata sceny
wraz z pierwszym spojrzeniem
któregoś ze wcześniejszych bohaterów
stałeś się nie sobą
a marionetką gdybań
pacynką oczekiwań
a więc rekwizytem byłeś
w rękach udawaczy
którzy tobie szukali użyteczności
gnietli cię aż krzyczeć zacząłeś
pierwsze kwestie
wplotły cię szybko
w wartką akcję
potok zdarzeń
nieudolną improwizację
mnóstwa udawaczy
prawdziwym więc już nie będziesz
zaakceptuj skazę fałszu
swojego samo mniemania
a kiedy to spełnisz sumiennie
zostanie ci już tylko
przywdziać kostium
zgodnie ze swą estetyką
dobrać maskę
i być aktorem
pośród całego motłochu
niczego nie świadomych
"prawdziwych" udawaczy
poniedziałek, 20 lutego 2012
kaftan
kiedy pokryją się kurzem
wszystkie zasłużone Noble
gdy powstaną wszystkie
dzieła sztuki i gdy każde
dzieło będzie nosić jej miano
zostaniemy my
bez Nobli i bohaterów
wodzeni za nos
obrazami hedonizmów życia
prowadzeni za rączkę
ku nieznajomej nam lepszości
nikt nie powie nic
o żadnych dokonaniach
wcale każdy powie
o tym co mogliśmy
słyszałem że mamy potencjał
że te Noble Oscary
i niepowstałe dzieła
jeszcze sztuki
będą jeszcze nasze
przepraszam ale nie widzę tego
nie widzę niczego w tym co jest
widzę jedno wielkie nic
wśród wszystkich nas
puste słowa
puste emocje
brak motywacji
na ich ekspresję
i ten strach o twarz
o to by przypadkiem
nie była grymasem szaleńca
niedziela, 19 lutego 2012
skończone
emocje opadły
alkohol wypity
pieczone ziemniaczki
dawno już strawione
nawet umyte są już talerze
i sztućce dokładnie wyparzone
obsługa wróciła wreszcie do łóżek
my doczołgaliśmy się do bardziej lub mniej
własnych pościeli zawsze świeższych niż ciało
a zaczęło się tak bardzo niedawno hucznie z pompą
ktoś krzyczał zapomniał wódki rudej swojej ktoś
pozamieniał numerki w szatni z płaszczami
ktoś przywitał ucałował polik ktoś
polał szampana i powiedział
słowa ktoś rzewne o
rozstaniu ktoś
mówił
i pusto już
i znów
jakaś
taka
tera
źna
trzeźwość
wtorek, 14 lutego 2012
Bez tytułu, co by nie przekombinować
ciągnie się kontinuum
rutyny
Tylko trochę inaczej
bardziej obco
jednak cieplej
przeto straszniej
kiedyś po cieple
nadszedł ból
to stąd obawy
Zgładzę jednak niepewność
Dla Ciebie
i będę przekonany
o oczywistości Twojej
wybitnej jedyności
Trzeba Ci tylko
odrzucić strach
przywdziać pewność
bo to czego się boisz
staje się prawdziwe
istniejąc tylko w
myśli Twojej
A mnie potrzebna
każda pewność
w chwilach
niepewnego spokoju
niepokoju
piątek, 10 lutego 2012
CUD
Jezusa Chrystusa
Ducha Świętego
i Marii Zawsze Dziewicy
o zbawienie
jestem
i sam się zbawiam
myślą i refleksją
intuicyjną
ludzką wiarą
w wyższość
nadprzyrodzoności
jestem
rozrodczym pierwiastkiem
życia
jestem
sumieniem własnym
które robi źle
robiąc coś wbrew
własnym osądom
nie wytycznym ogółu
jestem stworzony
dobrze i do dobra
tworzenia stworzony
jestem
w chaosie
niepewności istnień
istotny jestem też
w nieistotności swojej
widzę priorytetową wiadomość
'żyj i życiem bądź'
o tym jestem przekonany
żyję więc
oddychając poruszam
pierwiastki
tego poukładanego chaosu
nasze atomy
naszego nieładu
gdzie wszystko
ma swoje miejsce
i cel
to jest właśnie cud.
środa, 8 lutego 2012
EY hEY! YupPy Ey Hooy U eY (?!)
Gratuluję dziś sobie!
Najcięższe za mną.
Wszystkie trudne daty
w transferze wspomnień
nie zniszczyły przeciążonej
stacji myśli trwałych
Puste fragmenty zapełniłem
nowymi informacjami
błędne operacje
anulowane
oczyszczanie i defragmentacja
zakończone
bo minął rok
i żyję
i będę żył
coraz więcej
już się śmiejąc
bałem się
że będzie trudniej
że nie uda się finalizacja
robotycznej budowy
umysłu
że emocje...
cóż. wciąż zostaną.
ej?
wtorek, 7 lutego 2012
Mr Chcleń
ale po co
w ogóle chcieć
czegokolwiek
nie uważałem
na wykładach
z próżności
z ambicji
z żądzy władzy
z miłości
ze ślepoty
i z pracy w grupie
wiem wiem
czegoś tam
mógłbym chcieć
jednak chęci kosztują
gdy się zachce
należy przedsięwziąć
długotrwały proces dążenia
nikim mogę być ot tak
jestem i będę kiedy zachcę
panem Z. Nikąd
określoność pana S. Tąd
mnie przerasta
zbyt tu i teraz
zbytnia uciecha
z samej tożsamości
nietożsamo się czuję
normalny powie
jestem pieprzonym leniem
cóż.
(z lenistwa tu kończę)
piątek, 3 lutego 2012
bez życia
papierosa
powoli
z
namaszczeniem
niszczy
się
płuca
zaczadza
się
organy
sączy się
kawę
trzecią
już
popołudniową
drażni
się
żołądek
już
pusty
bez
siły
ego
wielce
wypoczywa
i
gdzieś
ma
cały
świat
kontinuum
zbyt
długiego
kaca
wtorek, 31 stycznia 2012
konik, konik - na biegunach
na "robienie się w konia"
dryfują na biegunach
różnią się od siebie myślą
jedni prawa odnoga
inni lewa - dla prawej
opozycja
I bujają się
już wpólnie
a na nich rozkołysana
nadzieja chwiejna
jeszcze młoda
bezpiecznie w siodle
usadzona obsraną
pupcią swoją
nie zna nawet Gombrowicza
i durnowato cieszy się,
że teń kuń pod nią -
- to prawdziwy!
myli niewinne bujanie się w miejscu
z prędkością rzeczywistego galopu
I tak ją koń drewniany -
- dziedzictwo całych pokoleń
robi w konia
dla kolejnych
młodych pociesznych
szczerbatych nadziei.
poniedziałek, 30 stycznia 2012
każdy swoją ma
rzeczywistość nas dotyka
jednych bardziej
innych mniej
niektórzy leżą jak cnotki
pod napastliwym dotykiem
panicznie świdrują oczami otoczenie
zamiast spojrzeć rzeczywistości
prosto w jej przekrwione oczy
są tacy co zgrabnie się z nią pieszczą
dotykając tam gdzie trzeba
otrzymują w zamian swoje upragnione orgazmy
co nie zmienia faktu
że wciąż są kurwami rzeczywistości
jeszcze inni to ofiary
dzikiej furii
gwałtu bez litości
rzeczywistość została im tylko
pod paznokciami
w wymazie z mentalnej pochwy
ślady DNA rzeczywistości
nieliczni mogą się poszczycić tym
że bezczelnie biorą rzeczywistość
i robią z nią co chcą
czy to 69 czy doggie style
czy to kamasutra na kutrze
czy furczenie aż się futro utrze
biorą jak tam sobie kcom
kiedy i gdzie
bo oni właśnie wiedzą
czy rzeczywistość chcą
jak chcą to wiedzą czego
na co mają ochotę
co lubią
jak im robi i co robi dobrze
ja lubię z rzeczywistością grać w berka
i czasem pograć w chowanego
albo w karcianą wojnę
bo hazard, seks, dragi
alkohol i rock'n'roll
to zabawy dla dorosłych
z ich dorosłą partnerką
rzeczywistością
piątek, 27 stycznia 2012
Coma
nabierają realności nocą
dlatego tak bardzo lubię
przesypiać dni
aby budzić się i
bez możliwości działania
zatapiać się w dalszych
cudownych wizjach
pomyślności i spełnienia marzeń
a gdy wszystko zaplanuję
i powiem sobie "jutro"
idę spać
z nadzieją, że jutro
znów będzie za późno
nawet na próbę
metamorfozy myśli
w trudne czyny
będzie za ciemno
za śpiąco
zbyt spokojnie
bo klimatycznych chwil
nie marnuje się na działania
trzeba je kosztować
i dać przepełnić
ich nastrojowością
chyba nigdy nie będzie mi dane obudzić się
wtorek, 24 stycznia 2012
Greed
piątek, 20 stycznia 2012
Konsekwencje
Podryfowałem w chwili zmęczenia.
Z góry przepraszam.
To się zdarza przecież każdemu.
Rzecz ludzka, czasem się zamyślić.
Stracić punkt odniesienia.
Nawet jeśli wciąż nie znalazłem gwiazdy polarnej.
I za cholerę nie wiem, gdzie się podziała Wielka Niedźwiedzica.
Rysuję swoje własne mapy.
Grubym konturem zaznaczam brzegi,
o które obiły się bale mojej tratwy.
Bez znaczenia jest też fakt,
że mój ocean to ogrodowy basen.
Na horyzoncie zawsze widać dom.
Wszelkie prawdy czekają wraz z suchym ręcznikiem
i matczyną uwagą na temat sinych ust.
One muszą nie raz zsinieć.
Skóra musi być gęsia.
Każdy powinien zadryfować w głąb siebie.
Nawet w formie dziecięcej zabawy.
Trzeba umieć sobie przypomnieć,
ile radości przynoszą małe przeżycia.
Zobaczyć do jakich rozmarów urastają,
pod szkłem lupy, zwanej wyobraźnią.
środa, 18 stycznia 2012
Nowhere place
Z tej strony pan Z. Nikąd.
Dzwonię zapytać
Jak z Gdziekolwiekbądź
dostać się do Jakkolwiekby
Obecnie jestem w Gdzieśpomiędzy.
Sądziłem, że będą państwo
to wszystko doskonale wiedzieli.
Na jakiej podstawie?
Bezpodstawnie rzecz jasna,
niejasny okazał się wasz szyld.
Znak zapytania bowiem
sprawił, iż pomyślałem,
że do was skieruję moje pytanie.
Też nie wiecie?! Ach rozumiem.
To zupełnie tak jak ja stety, tudzież nie.
Szyld za to pierwsza klasa.
Blaszany, solidny, z neonami.
Muszą państwo kończyć.
Straszna szkoda.
Tak bardzo lubię rozmawiać
o szyldach
z kretynami.
wtorek, 17 stycznia 2012
Virus
i wszystko zmarnowane
całe miesiące rekonwalescencji
na nic
moje słowa o wyzdrowieniu
hipokryzją
było mówienie o wolności
od myśli o Tobie
idiota po trzykroć
znów wracam
do kaplicy wspomnień
symulacji gdybań
Wirus, wirus, wirus.
Bakteria najgorsza.
wżerająca się w mózg
wysysająca myśli
ale chyba i Ciebie ktoś zaraził
dlatego tak trudno mi
zwyczajnie Cię nienawidzić
sobota, 14 stycznia 2012
made in poland
zmieniać się
podkładać
widząc cel
przez pryzmat twoich zachowań
Nieciekawe uczucie
obawa przed byciem
niemoc ze strachem
o twoją bojaźń
nie dziwnie więc
że teraz oddycham
pełną piersią, ile mogę
tylko
i wiem
że i powietrze zrobi się
nudne
wiem, że wiele w tobie
śpi, cicho pomrukując
w gruncie rzeczy samotno tu
obco, jak to za granicą
bądź jedną z pierwszych osób
które zobaczę
swoim polskim okiem
a potem stań się
jedną z istot
o której będę myślał
swoim mózgiem
z napisem
MADE IN POLAND
poniedziałek, 9 stycznia 2012
Sklep chwil
kupujcie bierzcie
tu i teraz
tanio szybko
chwytajcie pożyczki
moich uczuć i emocji
zadłużajcie się we mnie
i oddajcie swoje marzenia
Dajcie małe druczki
zapewnienia wypłacalności
doczesnych istnień waszych
A ja
wam się sprzedam
rozrzucę
pliczki wrażeń
wzruszeń inspiracji
szczęścia fascynacji
będzie wam i mnie wspaniale
bo nie śmiem nawet
prosić o odsetki
czy też zwrot
wyrżniętych z życiorysu wspomnień
Na wynos smakujcie
rozgryzając uważnie
zbyt duże kawałki
stać się mogą przyczyną
zgonu
niewypłacalności.
niedziela, 8 stycznia 2012
trochę w tyle
i dalej nie nadążam
Wciąż dopiero zagrzewam
niezdarnie trenuję życie
to nie martwię się
Wszystko w końcu płynie
swoim miarowym spokojnym rytmem
może wciąż ciut za szybkim
zbyt dynamicznym barwnym
obwitym w nowe smaki
to nie martwię się
a nawet jeśli
wciąż tli się bojaźń
że to wszystko to za długi
za dobry długi sen
to nie martwię się
Tak jak dla najmłodszych
prawdziwy jest Św Mikołaj
tak dla tych pogubionych
niepochlebców rzeczywistości
prawdziwy jest spokój
i przejmujące poczucie szczęścia
bądź i Ty szczęśliwa
najmniejsza Istoto
a może los uczyni Cię
symbolem nowego rozdziału
Nową księgo kolejnych
tak nierealnych szczęśliwości
których wciąż nie rozumiem
o to
nie martwię się wcale.
czwartek, 5 stycznia 2012
This is my religion
Wierzę w nieskończoność i wieczność we wszystkich wymiarach. Każdy atom to Wszechświat, każdy Wszechświat to atom. Coś na zasadzie dwóch luster naprzeciw siebie i nieskończonego odbicia.
Wierzę w równowagę we wszystkich możliwych płaszczyznach materii i życia, wszystko co boskie do niej dąży - zaczynając od mnie osobiście niezrozumiałych praw natury po kolej "złych" i "dobrych" dni.
Stąd też wiara w sprawiedliwość - dalekosiężnie patrząc można ją dostrzec. Gdzieś musi być głód, aby gdzie indziej panowało obżarstwo. Ktoś traci, gdy inny zyskuje (proszę nie zniżajcie tej myśli do pieniędzy).
W końcu, wierzę w Zamysł, Energię, Myśl, Siłę Sprawczą - jak tylko mogę uciekam od gwałconego przez ludzi słowa "Bóg", który w dodatku jest "Panem" (najlepiej z siwą brodą, pośród aniołków i chmurek siedzi na złotym tronie tuż za złotą bramą). Na jego obraz stworzeni nie dotyczy zupełnie materialnych kwestii wyglądu. Bóg zamyka się dla mnie w dwóch abstrakcyjnych (nienamacalnych i niewyobrażalnych) pojęciach: Moc i Myśl. Tak jak Zamysł mamy Moc tworzenia i Myśl abstrakcyjną.
Wyznając powyższe, własne odczucie Boga, wierzę również w siebie - Siła Sprawcza, Energia, Moc jest we mnie. Jest i zawsze będzie. Gdy czegoś pragnę, nie potrzebuję klękać i modlić się do symboli. Wystarczy drobne przypomnienie sobie o cząstce Zamysłu w człowieku, aby poczuć bezpieczeństwo i spokój w świecie tak szczegółowych, w gruncie bzdurnych spraw w obliczu nieskończoności. Czucie tej malutkiej więzi z Absolutem wymazuje strach "o jutro".
Prócz tego podoba mi się idea Karmy (dlatego też mam zamiar skończyć z mięsem).
Nie mam nic przeciwko istniejącym wiarom, jednak uważam, że zbyt mały nacisk kładzie się na właściwe wytłumaczenie symboliki w nich zawartych. Prawdy Biblijne są bardzo uniwersalne i w 99.9% je popieram., nie podoba mi się jednak bierność w wyznawaniu ich przez większość wierzących. Wiara zabudowana strachem o stawianie głębszych pytań. W moim mniemaniu aby dojść do prawdziwego odczuwania wiary, trzeba wcześniej odrzucić wszystko, otworzyć szeroko oczy i uważnie obserwować, nieustannie zalewając swój umysł pytaniami. Nic z zewnątrz nie ma możliwości udowodnienia nam istnienia czegokolwiek metafizycznego. To powinno rodzić się samo, wykluwać z wnętrza, a nie być w człowieku sadzone przez instytucje. Oburza mnie precedens "wychowywania w wierze". To totalna głupota i pranie mózgu dzieci, których umysły są najczystsze i najowocniejsze. To z takiego "wychowania" powstają malutcy a potem groźni fanatycy, którym kochający rodzice odebrali możność samodzielnego budowania sfery sacrum. Zamiast tego wlepili schemat, niekoniecznie pasujący, a co gorsza - zamykający drogę egzystencjalnej refleksji.
Mamy XXI wiek, latamy na księżyc, a nie jesteśmy w stanie wyjść w kwestii wiary poza starożytną, męczoną przez średniowiecze, aż do dziś symbolikę. Kłócimy się o słowa: Bóg, czy Allach; Jezus, czy Mahomet. Jakie to ma znaczenie? Mój Zamysł podpowiada mi, że nie ma żadnego.