Wszystko
tańczy wokół mnie
w tych obrzydliwie
i ohydnie pokrzywionych
maskoryjach
bawią się moim kosztem
ale przecież sam stanąłem w środku
szaleje wszystko
w najpaskudniejszym tego słowa znaczeniu
wszystko
rozmyte pijańsko
mieni się w swoich wściekłych barwach
gryzie i kłami wpija się w oczy
kąsa jaźń swoim rozhulaniem
ale chciałem przecież
podsycają ten ogień
w którego środku stoję
a dym dusi, wgryza się w płuca
i nie pozwala opuścić myśli
o przyziemnym powietrzu
sam tam stanąłem
ale ja już nie chcę
mam dość tych wspólnych maskarad
dość wołania o mannę z nieba
dość błagań o deszcz
boję się was...
tak jak osa o swoje gniazdo
naturalnie, tym samym najgorzej
boję się was
oprawcy
dajcie mi spłonąć
albo zaopiekujcie się
gdy poparzony
nie będę już dogodnym rekwizytem
do waszych szamańskich
tańców życia i śmierci
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz