wtorek, 17 maja 2011

Dead Man's Cell Phone

Trudno byłoby mi zapomnieć o wyłączeniu telefonu przed sztuką "A komórka dzwoni" w reżyserii Norberta Rakowskiego. Nie dając jednak wytchnienia malutkiej baterii i nie chcąc utracić kontaktu ze światem poprzestałem na wyciszeniu dźwięków, ze spokojem, że gdy tylko ktoś będzie mnie potrzebował, poczuję delikatne wibracje w kieszeni.
Sztuka "A komórka dzwoni" w dużej mierze prawi o tej potrzebie - bycia na wyłączność dla każdego posiadacza naszego dziewięciocyfrowego kodu. Zanim jednak ta refleksja zagości w naszych głowach, skupić musimy się na problematyce śmierci, w tym wypadku śmierci Gordona (Grzegorz Młudzik) - zupełnie anonimowego zawałowca z szarej, nieciekawej kawiarni nieopodal, posiadacza telefonu z okrutnie irytującym, a co ważniejsze, rzadko milczącym dzwonkiem. Monofonicznej melodyjki nie mogła obojętnie wysłuchiwać Jean (Joanna Matuszek), gdy po chwili stwierdziła zgon właściciela komórki. Momentalnie zrodziła się w niej niespotykana troska o obcego zmarłego i bez namysłu zaczęła odbierać wszystkie jego połączenia. Decyzja ta rozpoczęła serię nieoczekiwanych i zgoła niefortunnych zdarzeń. Jean zrobiła coś zupełnie dla widza niezrozumiałego, szczerze przejęła się losem nieznajomego i bezinteresownie zgodziła wprowadzić siebie w życie pogrążonych w żałobie krewnych.
Jedni powiedzieliby, że bezwstydnie naruszyła czyjąś intymność, inni odparują, że w naszej rzeczywistości nie ma ona racji bytu, a ja zauważę, iż Jean naruszając prywatność rodziny Gordona była zmuszona zbezcześcić także własną. Żałobna depresja kochanki, żony - Hermi (Małgorzata Klara), matki - Pani Gottlieb (Ewa Sobiech) i brata - Dwighta (Konrad Pawicki), a także egocentryzm jaki w nich zrodziła zmusił Jean do umysłowego negliżu. Poświęciła swój czas na prowadzenie irracjonalnej batalii o dobrą pamięć osoby zmarłego, dała się porwać w świat cudzych przewinień, stając się sekretarką kogoś kto powinien być jej zupełnie obojętny, jeśli nie pokarany za czyny, których się dopuszczał. Wchodząc w posiadanie swojego pierwszego i tak niebanalnego telefonu, szuka wraz z widzem wytłumaczenia dla swojej niecodziennej misji.
Skupiając się na samym opracowaniu sztuki muszę pochwalić świetną, klimatyczną muzykę, niesamowity monolog, równie niesamowitego Grzegorza Młudzika, wyjaśniającego z zaświatów tajemnicę swojego zgonu, a także zawadiackość i lekkość z jaką toczy się wartka akcja. Bezbłędnie w swoich aż trzech kreacjach aktorskich wypada także Małgorzata Klara.
To wszystko podreperowało suchą grę Ewy Sobiech (chociaż biorąc pod uwagę jej dojrzałość, wolałbym skłonić się ku myśli, że tak po prostu wyglądała, niestety mnie nie pasująca, wizja matki pogrążonej w żałobie).
Mile zaskoczyła mnie zwyczajność spektaklu, bo za każdym razem udając się do TW profilaktycznie spodziewam się niekontrolowanych wizji artystycznych któregoś z awangardowych reżyserów. Dziękuję więc panu Norbertowi Rakowskiemu za niczym nie zmącony, prosty w odbiorze przekaz, gdyż dobrze jest odpocząć i obejrzeć coś niekoniecznie aż nazbyt współczesnego.
Przyjdźcie, pośmiejcie się z groteski, jaką jest "A komórka dzwoni" - odnajdzie w niej tragizm i komizm, zafascynujcie się zetknięciem świata realnego z fantastycznym, aby w końcu ustalić, co w życiu tajemniczego Gordona było piękne, dobre, a co odrażające i złe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz